Nicoletta Ceccoli Tarot - recenzja

Nie będę ukrywać, że bardzo chciałam talię autorstwa Nicoletty Ceccoli. Nie miałam konkretnych oczekiwań – nie wiedziałam czy karty będą nadawały się do czytania, czy może tylko cieszyły oczy podczas przeglądania. Wiedziałam, że chcę talię, bo jej dziwna i niepokojąca estetyka przyciągała mnie niczym magnes. Odczekałam kilka miesięcy po premierze, aż kupiłam i nie mogłam się doczekać, aby otworzyć pudełko.

Jedną z podstawowych rzeczy, jakie każdy powinien wiedzieć, to to, iż obrazy użyte w talii (w każdym razie, znakomita większość), nie były specjalnie do tego celu tworzone. Niestety, bardzo trudno dotrzeć do konkretniejszych informacji. Zakładam, że wiele z wykorzystanych ilustracji mogły trafić do książek, ale na którymś etapie zostały odrzucone. W każdym razie, trudno dojść do jednoznacznych wniosków, ale warto mieć tę myśl z tyłu głowy, ponieważ może okazać się cenna podczas zapoznawania się z talią. Na znanym tarotowym forum anglojęzycznym pojawiały się zarzuty, że nie wszystkie obrazy zgadzają z przekazem danej karty. Dla mnie takie stwierdzenia zawsze było problematyczne, ale z reguły oznacza to odstępstwa od sytemu talii Rider-Waite-Smith. Zresztą, patrząc na obrazy, chyba nikt nie ma wątpliwości, że w znakomitej większości nie ma żadnych odniesień do jednej z najważniejszych dwudziestowiecznych talii.

Postrzeganie sztuki jest czymś wysoce subiektywnym, ale nie będę ukrywać, że wizje artystki pochodzącej z San Marino niezwykle mi się podobają. Mimo, że na pierwszy rzut oka wydają się adresowane do młodszych osób, to szybko trzeba się otrząsnąć ze złudzenia. Na kartach widzimy wróżki poprzebijane szpilkami niczym kolekcjonerskie motyle. Śmierć przedstawia Królewnę Śnieżkę po zjedzeniu zatrutego jabłka i otoczoną siedmioma krasnoludkami. Gdzie indziej małe dziewczynki kroją nożami ciasta z których wylewa się krew. Dziwne czerwone maskotki z kolei je uwodzą jak na karcie Diabła lub karcą jak na Siedmiu Buławach. Aluzje związane z erotyką czy utratą dziecięcej niewinności są wszechobecne. Czyni to talię Nicoletty Ceccoli niezwykle mroczną i niepokojącą. Wygląda to tak, jakby całe zło było poukrywane za pięknymi obrazami, ale mimo wszystko, ono musi wyjść. Stąd dziewczęce postacie są w kłopotliwych sytuacjach lub starają się dojrzeć, aby uwolnić piękno. Kolorystyka wykorzystana przez artystkę też nie pozostawia żadnych wątpliwości. Róż nie jest intensywny, tylko poszarzały i matowy. Podobnie błękit nieba czy czerwienie. Bardzo dużo jest odcieni sepii, które dodają poczucie nostalgii. Postacie, głównie żeńskie, są przerysowane, z dużymi głowami i okrągłymi jak guziki oczami. Zaledwie jedna postać to chłopiec. Jest to Cesarz ubrany na wzór Napoleona Bonaparte i jadący na bujanym koniku.

Na pierwszy rzut oka wiadomo, że talia nie jest dla osób, które zaczynają przygodę z Tarotem. Jest naprawdę zjawiskowa pod względem artystycznym, ale doszukiwanie się książkowych znaczeń RWS jest daremna. Jedynie można podejść do Nicoletta Ceccoli Tarot z przyswojoną podstawową wiedzą, intuicją oraz sporym dodatkiem wyobraźni. Dlatego też najlepszą metodą zapoznawania się z talią, jest tworzenie własnych znaczeń. Warto założyć dziennik do którego zapisuje się pojedynczą kartę oraz wszelkie skojarzenia. Osobiście uważam, że Nicoletta Ceccoli nie przemówi, jeżeli kilka minut dnia nie poświęcimy na zastanowienie się nad poszczególnymi obrazami. Dla mnie jest to proces przyjemny, bo przyglądam się szczegółom i poszukuję własnej interpretacji. Jest sporo kart, które są niczym wyzwania, ale nie ma nic przyjemniejszego, gdy dojdzie się samodzielnie do wniosków. Czyni to Nicoletta Ceccoli Tarot bardzo osobistą.

Na zakończenie kwestie techniczne. Jakoś papieru jest istotna i ma wpływ na zużycie kart, jeżeli pracujemy z nimi regularnie. Z reguły karty Lo Scarabeo są dosyć śliskie i mają matowy połysk. Talia Nicoletta Ceccoli Tarot nie jest wyjątkiem. Powiedziałabym, że jest wyjątkowo śliska, ale przy tym odporniejsza na zadrapania. Jeżeli ktokolwiek miał wielokrotnie do czynienia z taliami włoskiej firmy, wie, że niektóre z nich dosyć szybko się „zadrapują”, co z reguły widać, gdy patrzymy pod światło. Czasem przypomina to plamki, które niekoniecznie można uznać za estetyczne. Mi niespecjalnie przeszkadzają. Możliwe, że się po prostu przyzwyczaiłam. W każdym razie, talia Ceccoli ma nie najgorszą jakość. Problemem, który pojawił się wśród niektórych kopii jest specyficzny, chemiczny zapach. Nie dotyczy to wszystkich kart. W każdym razie, ja tego nie zauważyłam. Zarzutem jaki mogę mieć, to jakość druku. Wszystko jest dobrze, póki nie przyjrzymy się bliżej ramkom. Okazuje się, że na jasnobeżowym polu możemy zauważyć sporo drobnych kreseczek. Możliwe, że to dotyczy jednej partii i nie pojawia się wśród innych kopii. Na szczęście, nie jest to aż tak denerwujące, bo trzeba się porządnie przyjrzeć.

Podsumowując, talia jest adresowana do zaawansowanych tarocistów. Wynika to z tego, że do niej potrzeba sporo cierpliwości, a ktoś na początku drogi nie będzie chciał inwestować tyle czasu dla „nieczytelnych” obrazów. Od strony artystycznej, mamy do czynienia z bardzo interesującymi wizjami, które bez wątpienia przyciągają uwagę – gratka dla kolekcjonerów. Osobiście, używam tej talii do odczytów i jestem niezwykle zadowolona z efektów. Nie daje odpowiedzi wprost i czasem muszę rozpisać się w dzienniku, ale zdecydowanie warto, bo gwarantuje głębsze wejrzenie w siebie. 

Tytuł: Nicoletta Ceccoli Tarot
Wydawca: Lo Scarabeo
Rok wydania: 2014

Strona internetowa Nicoletty Ceccoli
Wywiad z Nicolettą Ceccoli

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 

Łączna liczba wyświetleń