Jak pogodzić obowiązki z pasją:
pół żartem, pół serio.

Z zasady łączenie wielu funkcji dla kobiet nie jest niczym nowym. Bo cóż to za wyzwanie piec ciasto, zmywać gary, gotować obiad - nie wspomną o pilnowaniu jednym okiem biegającego po domu, bez majtek trzylatka. Pestka hi hi.
Problem zaczyna się w momencie kiedy tych obowiązków jest tak dużo, że wieczorem jedyne o czym marzymy to kąpiel, masaż stóp
i "aaa a aaa" jak to mówi mój syn.
Pytanie nasuwa się więc jedno - jak nie zwariować w wirze obowiązków domowych, o zawodowych nie wspominając.
Mam kilka sposobów na organizację czasu dla siebie oraz kart.

Zasada pierwsza - podział obowiązków.
Mam to szczęście, że mój partner nie brzydzi się odkurzacza, gąbki do mycia naczyń. Umie nawet obsługiwać pralkę. ( Oooo losie - dzięki ci).
Dobrze jest zachęcić partnerów/mężów do wspólnego wykonywania podstawowych obowiązków. Ograniczacie zdecydowanie czas, który musicie poświęcić na wykonanie wszystkiego samodzielnie. Przy tym, mając poczucie humoru, można stworzyć z tego dobrą zabawę. Bo przecież nie ma nic piękniejszego niż ganianie się po domu, z włączonym odkurzaczem hahaha..
Mając już trochę wyrośnięte dzieci, można zaangażować je do wspólnej zabawy. Zabawa jest najlepszą formą nauki - również porządku.
No a co jeżeli mężczyzna uważa, że jedyną formą pomocy, jest nie wchodzenie nam w drogę ?

Zasada druga - wszystko da się załatwić - trzeba mieć tylko sposób.
Miałam okazję kiedyś, obejrzeć wykłady Marka Gungora, na temat związków damsko - męskich. Podał on tam, najlepszy moim zdaniem, sposób na przekonania nawet najbardziej opornego mężczyzny. Fragmentu nie będę podawała, ponieważ jest on zbyt długi powiem tylko, że narzędziem perswazji jest seks. Tak - nie bójmy się tego drogie Panie. Nic tak nie przekonuje mężczyzn jak wizja upojnej nocy.
Przykład - chcemy zostać same na wieczór ponieważ przychodzi do nas kilka koleżanek na karty. Dziecko szaleje, mąż siedzi z pilotem na kanapie. Wystarczy zaproponować mu wieczorne sam na sam... ale pod warunkiem, że zabierze dziecko do mamusi, lub na plac zabaw. Tak powiedzmy na 3 godziny. W skrócie - budujemy w męskiej głowie obraz, co już działa na jego zmysły. Musi jednak spełnić nasz warunek. Trochę jak zasada kija mi marchewki - tylko marchewka ma inną postać.
Drugą zasadę możemy wykorzystywać, na wszystkich możliwych płaszczyznach życia. Daje obojgu satysfakcję. Baaa - Nam kobietom nawet podwójną :)

Trzecia zasada - klasyfikacja priorytetów.
Łączymy tu dwie wcześniejsze zasady i dodajemy do tego, umiejętność kontrolowania czasu. Musimy się nauczyć klasyfikować w życiu priorytety.
Wiadome jest to, że praca z kartami jest czasochłonna. W skrajnych przypadkach poświęca się jej, każdą wolną chwilę.
Dlaczego piszę o priorytetach. Ponieważ wiem z własnego doświadczenia, jak ciężko czasami jest się oderwać od dobrego filmu w tv. Wziąć książkę do ręki i czytać. Niektórym przychodzi to dość łatwo, inni zostają na etapie tv. Zgadnijcie sami - kto ma większe szanse na szybsze przyswojenie wiedzy
oraz rozwój osobisty?

Zasada czwarta - świnka skarbonka
Tarot nie jest tanią pasją. Każdy kto jakiś czas pracuje z kartami, może z czystej ciekawości, zsumować pieniądze jakie wydał do tej pory na karty i literaturę. U mnie jest to grubo ponad 500 zł. Niewiele osób jest stać na wyłożenie takich pieniędzy. Jak sobie z tym radzić? Wyjmować każdą dwuzłotową monetę
z portfela i wrzucać do świnki skarbonki.
Dlaczego dwa złote? Ponieważ jest to już jakaś drobna suma, a nie jest  obciążająca budżet domowy. A w miarę szybko można odłożyć fajną kwotę - np na nową książkę lub talię.

Zasada piata - noc jest długa i cicha.
Wiele osób zgodzi się ze mną, że czas dla siebie, to czas kiedy wszyscy już śpią. W moim przypadku mały potworek, zamienia się,
za dotknięciem magicznej poduszki, w najsłodsze dziecko w całej galaktyce. Partner najczęściej,
w pozycji horyzontalnej na kanapie, ogląda z zamkniętymi oczami film wojenny. Pies pada na pysk, tam gdzie jeszcze chwilę temu stał. Cisza.. błoga cisza.
Mój czas - na książkę, wypróbowanie nowego rozkładu Ani, pracę z ludźmi, odpowiadanie na maile, pisanie postów... Przy czym nie polecam czytania w łóżku. W wielu przypadkach, łącznie z moim, kończy się to szybką wymianą książki na poduszkę.

Podsumowanie
Post jak widzicie napisany jest z przymrużeniem oka. Czy pomoże Wam w jakikolwiek sposób - tego nie wiem. Mam nadzieje, że przynajmniej momentami było śmiesznie.

Jeśli macie swoje sposoby, na wygospodarowanie chwili czasu w ciągu dnia, na pracę nad sobą - napiszcie o nich. Z ciekawością przeczytamy :)
A tymczasem uciekam do garów.
Miłego dnia :)





0 komentarze:

Prześlij komentarz

 

Łączna liczba wyświetleń